3 TYGODNIE PÓŹNIEJ
Policja nadal prowadziła dochodzenie w sprawie porwania Rebecci ale niektórzy tracili już nadzieję.Sam nie należał do nich.Często spacerował mimo przestrzelonej ręki w okolicach szpitala.Czasem zapuszczał się bardzo daleko.
Pewnego dnia spacerował jakieś kilkanaście kilometrów od szpitala.Odkąd wybudził się po operacji mnóstwo czasu spędzał sam.Oddawał się swoim przemyśleniom.Kto porwał Rebeccę?Po co?Jednak ciągle miał pustkę w głowie.Przechodził obok pewnej willi.Nagle coś zwróciło jego uwagę.Czarne auto stojące na parkingu willi.Czy to jest jeszcze możliwe?Czy jego ukochana żyje?
Przecież to auto którym porwano Rebeccę?Sam natychmiast wyciągnął zdrową ręką telefon.-
-Alex?Jestem na bocznej drodze kilkanaście kilometrów od szpitala.Jest tu auto którym wywieźli Rebeccę.Nie nie pomyliło mi się.Dobra czekam.Dzwonię na policję.-Sam wezwał policję ale radiowóz pojawi się na miejscu za pół godziny.Niemal natychmiast pojawił się Alex.-
-Cześć Sam.-przywitał kolegę.-
-Cześć Alex.To ta fura.-Sam wskazał na czarne BMW.-
-Faktycznie a policja kiedy będzie?
-Za pół godziny.
-To trochę długo.Chodźmy się rozejrzeć.-Przeszli przez płot na posesję i zajrzeli przez okno garażu.To co zobaczyli wstrząsnęło nimi do głębi.Sam odszedł od okna i zaczął wykopywać drzwi.Za trzecim razem udało mu się.W środku była związana i zapłakana Rebecca.Rozwiązali ją i zamierzali wyjść z garażu gdy nagle w ścianę garażu uderzyła kula karabinowa.-
-Ja jestem myśliwym a wy jesteście moją zwierzyną.Które z was przeżyje?-powiedział głos z dachu.Sam spojrzał na przerażoną Rebeccę i na Alexa.-
-Zajmę go.-powiedział chłopak Rebecci.-
-Oszalałeś on cię zabije.-powiedział Alex.-
-Pamiętasz co się stało z obrońcami Termopil?
-Sam bez filozofii proszę cię.
-Pamiętasz czy nie?-Alexowi zbierało się na płacz ale w końcu powiedział.-
-Wszyscy zginęli.-Sam przytulił czule Rebeccę i uścisnął mocno lewą(zdrową)ręką dłoń Alexa.-
-Ja pobiegnę na tyły działki i odwrócę jego uwagę.Wtedy wy ruszycie do furtki.-powiedział Sam po czym zaczął biec.Po nieco ponad dwóch minutach biegu kula trafiła go w brzuch.Upadł bezsilnie na ziemię i leżał dłuższą chwilę szykując na śmierć.W tej samej chwili usłyszał kroki.Leżąc na boku przeżegnał się i odmówił po cichu Zdrowaś Maryjo.Gdy skończył napastnik obrócił go na plecy.-
-Przygotuj się dzieciaku.-mruknął snajper.-
-Jestem gotowy.-odpowiedział Sam.Mężczyzna wymierzył Samowi z pistoletu w głowę.Sam zamknął oczy i spokojnie czekał na koniec życia
Oj nie Wiem co napisać opowiadanie cudowne tyle w nim emocji i napięcia
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny Ela
Dziękuje że komentujesz
Usuń